OTOZ Animals Oświęcim logo
Aktualności

Historia Piko oraz podziękowanie dla Pani Justyny z domu tymczasowego!

14 stycznia 2018

PIKO – pamiętacie naszego pieska, który ledwo stał na łapkach? Pieska, któremu szukaliśmy domku na czas rehabilitacji? HURA! Stało się! Mamy domek – a w zasadzie PIKO ma domek; zamieszkał na razie tymczasowo u wspaniałej pani Justynki z Trzebini. Pani Justynka jeździ z Piko kilka razy w tygodniu na rehabilitację do Oświęcimia i Piko zaczął wreszcie korzystać z bieżni wodnej ? Sami zobaczcie. Nadal brakuje nam pieniążków na opłacenie wszystkich kosztów… Rehabilitacja i leki będą kosztowne – na pewno przekroczą 2.000 zł – nie mamy odwagi prosić Was o pokrycie całości… marzy nam się, by zebrać choć troszkę, choć część…Ah, gdyby tak udało się pokryć połowę kosztów, byłoby cudownie… Za wszystkie wpłaty serdecznie wszystkim dziękujemy… Pomóżmy razem stanąć Piko na cztery łapki.      https://pomagam.pl/piko

Tak Piko spędza czas u Pani Justynki:

Piko podczas bieżni wodnej:

 

Z całego serca dziękujemy również naszym inspektorom, którzy uratowali Piko oraz naszym wolontariuszom – Waldkowi i Danusi, którzy jeździli z psiakie

m każdego dnia na rehabilitację, zanim Pani Justynka przygarnęła pieska na dom tymczasowy! <3

HISTORIA PIKO:

PIKO – pies, który czekał na śmierć, bo właściciel miał dobre serce.Wezwanie o piesku niemogącym ustać o własnych siłach, przewracającym się w błocie i broczącym we własnych odchodach otrzymaliśmy od przypadkowego motocyklisty, który poruszony losem psa, błagał o pomoc dla niego. Udaliśmy się niezwłocznie. Niestety zgłoszenie okazało się prawdziwe. Mały kojec, a w nim pies słaniający się z nóg, miski puściuteńkie, buda dziurawa… a wokół smród, błoto, kałuże i odchody.

Rozmawiamy z właścicielką. Pytamy panią, czy zdaje sobie sprawę, że pies w tych warunkach nie przeżyje zimy. „Mam taką nadzieję. Mam dobre serce, no to go nie uśpię przecież. A do kojca i budy woda leci, bo z górki – no taki teren, to musi woda ściekać, a jak woda ścieka, to wiadomo przecież, że robi się błoto”. Później dowiadujemy się jeszcze od pani, że to nie pierwsza interwencja w sprawie psa na tej posesji. Pani chętnie opowiada o tym jak to miała „dobre serce” również dla innego psa, którego potrącił samochód i któremu z dobroci serca… wystawiła na zewnątrz fotel. Opieki weterynaryjnej żaden pies nigdy nie miał, nawet ten potrącony w wypadku. Zabieramy Piko. Dosłownie – na ręce, bo pies się przewraca, nie może ustać na własnych łapach. Tylne kończyny ciągnie za sobą, ale merda szczęśliwie ogonkiem…