Misia – szczęśliwe zakończenie
Niedawno w aktualnościach pisaliśmy o suczce Misi, która w pewną zimową sobotę trafiła pod naszą opiekę . Psinka była w ciężkim stanie, bardzo poraniona, słaba i zmarznięta. Wymagała intensywnego leczenia i specjalnej, bardzo troskliwej opieki, którą zapewniły jej nasze dwie kochane dziewczyny 🙂 Po bardzo długim czasie leczenia i rekonwalescencji, zadzwoniła do nas Pani, która twierdziła, że jest właścicielką suczki. Początkowo nie mogliśmy w to uwierzyć. Suczka bardzo się przyzwyczaiła do rodziny , w której tymczasowo przebywała , a która to postanowiła już adoptować Misię. Byliśmy pełni wątpliwości, że to naprawdę właścicielka Misi i dlaczego doszło do takiej sytuacji, że sunia wylądowała na ulicy. Pani opowiedziała nam historię psinki. Okazało się, że została przygarnięta 10 lat temu . Suczka była bardzo mądra, wszyscy kochali ją jak członka rodziny. Jej właścicielka wyjechała jednak do sanatorium . Misia została pod opieką babci i córki, która wyjechała do szkoły. Nikt nie wie jak Misia- Dyzia (prawdziwe imię) mogła opuścić posesję, dlaczego i jakim cudem znalazła się na ulicy. Babcia gdy tylko zauważyła zaginięcie Misi, sama przeszukała wszystkie okoliczne łąki i pola. Wszyscy bardzo przeżywali jej stratę i nie mogli się z tym pogodzić. Może trochę nieumiejętnie jej szukali, ale w końcu trafili na naszą stronę internetową i od razu rozpoznali ukochanego pieska. Umówiliśmy się na spotkanie i wszystko miało zależeć od tego, jak mała zareaguje na swoją rodzinę. Do domu naszej Kasi B. przyjechała córka właścicielki, a to co się działo później nie da się opisać słowami ! Pomimo, że Misia pokochała nową rodzinę, chodziła za nimi krok w krok, spała z nimi w łóżku i czuła się szczęśliwa, to jednak na widok córki swojej właścicielki Misia oszalała z radości! Piszczała, skakała, biegała jak szalona 🙂 Wszystko już było wiadome. Umówiliśmy się, że na drugi dzień zawieziemy Misię, żeby wszyscy w domu Kasi zdążyli się z nią pożegnać. Gdy tylko Pani wyszła za bramkę, Misia piszczała za nią tak okropnie, że postanowiliśmy od razu ją zawieźć. Gdy zbliżaliśmy się do miejsca jej zamieszkania, Misia już rozpoznała teren 🙂 Piszczała, machała ogonkiem, cieszyła się ogromnie i chciała niemal wyskoczyć z samochodu ! To co działo się potem, to już w ogóle ciężko opisać 🙂 Takiej radości u pieska nie widzieliśmy jeszcze nigdy, na jej pyszczku naprawdę był ogromny, szeroki uśmiech!!! Cieszyła się, biegała od jednej osoby do drugiej, wpadała do wszystkich swoich pomieszczeń w domu, od kuchni do pokoju, jakby chciała krzyczeć WRÓCIŁAM!! WRÓCIŁAM!!! Wszyscy płakali ze szczęścia !
To było naprawdę bardzo wzruszające zakończenie. Teraz obie rodziny będą się wzajemnie odwiedzać, bo przecież Misia zdążyła też pokochać rodzinę naszej Kasieńki B, która oddała jej całe serce w najtrudniejszych chwilach jej życia. Misia będzie pilnowana jak oczko w głowie i głęboko wierzymy w to, że nigdy już nic złego się nie przydarzy tej bardzo mądrej i kochanej psince.
Dziękujemy osobie, która nie przeszła obojętnie widząc leżącą przy drodze poranioną , malutką suczkę i zgłosiła to zdarzenie. Dziękujemy też serdecznie naszej Kasi Bytomskiej, która nie przespała wiele nocy opiekując się Misią. Dziękujemy też naszej drugiej Kasi – Szafrańskiej, która również pomagała w opiece nad Misią i także często brała do domu pod opiekę najbardziej ciężkie przypadki zwierzaków po zabiegach. I jeśli ten tekst czyta teraz rodzina Misi, to mogą jej przekazać (a podobno Misia – Dyzia, rozumie wszystko co się do niej mówi ) , że serdecznie dziękujemy również Misi za zaufanie jakim nas obdarzyła, za wolę życia, za odwagę przy zabiegach, za ogromnie duże serduszko i za miłość jaką sieje wokół 🙂
A tutaj nasz wcześniejszy artykuł o Misi:
Zdjęcia mało wyraźne, ale poprosimy jeszcze o lepsze 😉